piątek, 3 maja 2013

3.To jego oczy widziałam we śnie.

          To już drugi dzień w Londynie. Wstałam powoli z łóżka czując głód. Mój brzuch wydawał dziwne odgłosy. Poszukałam ubrań, które mogłabym założyć. Wybór padł na miętowe rurki, białą koszulkę z nadrukiem i białe Converse. Tak ubrana skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie kilka kanapek, które szybko pochłonęłam. Umyłam naczynia i poszukałam swojej ulubionej materiałowej torby. Była na fotelu. Wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z mieszkania zamykając je.
          Musiałam iść poszukać jakiejś pracy. W końcu moje oszczędności się skończą, a ja zostanę bez grosza przy duszy. Nawet się nie zorientowałam a już byłam na dole, w holu. Margaret wciąż siedziała przy swoim biurku. Jak zwykle...
 - Hej - przywitałam się z nią.
 - Cześć - odpowiedziała.
 - Co u ciebie? - Zapytałam z grzeczności.
 - Dobrze, chociaż może to ja powinnam zadać to pytanie.
           Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Dziewczyna podała mi gazetę, którą wcześniej trzymała w dłoniach. Najpierw dostrzegłam wielki czerwony napis przyciągający uwagę. Nagłówek zawierał treść "NOWA DZIEWCZYNA HARRY'EGO? KIM JEST TAJEMNICZA TOWARZYSZKA CZŁONKA ONE DIRECTION?". Westchnęłam. Wiedziałam, że to się tak potoczy. Tuż pod krzyczącym nagłówkiem było zdjęcie. Ukazywało naszą dwójkę pod supermarketem. Styles miał położoną rękę na moich plecach. Staraliśmy się uwolnić od tłumu dziewczyn. Potrząsnęłam głową i oddałam Margaret gazetę.
 - To jest śmieszne - zaczęłam.
 - Masz rację. Nawet nie wiesz jak często widzę zdjęcia Hazzy i jego koleżanek na różnych okładkach. Każda jego znajoma to automatycznie jego dziewczyna - tłumaczyła Marge.
 - To jest niedorzeczne - podsumowałam oddając jej czasopismo.
 - No ale cóż. Taki zawód mają chłopacy. Tworzą muzykę i są sławni. Jednak to nie czyni z nich snobów, wręcz przeciwnie.
 - Dokładnie. Owszem żal mi celebrytów. Wiesz - podrapałam się po głowie. - Niektórzy z nich nie mają ani krzty prywatności...
 - Tak to smutne, ale prawdziwe. Muszą sobie jakoś radzić - zakończyła temat. - A tak poza tym, gdzie idziesz?
 - No jak to gdzie - poruszyłam brwiami. - Szukam pracy.
          Zachichotałam i skierowałam się do drzwi. Pomachałam dziewczynie na odchodne. Pod wejściem był tłum ludzi. Nie, to nie byli reporterzy czy psychofani. Zwykli ludzie, którzy spieszyli się nie wiadomo dokąd. Ledwo przedostałam się na drugą stronę ulicy. Szłam w kierunku centrum. Trzymałam się głównych ulic, aby nie zabłądzić. Po dosłownie kilku minutach marszu ukazał mi się mały budynek z wielkimi oknami. Na jednej z szyb była kartka " ZATRUDNIMY KELNERKĘ!". Szybko pchnęłam drzwi do niewielkiej knajpki i znalazłam się w środku. Pomieszczenie miało ładny wystrój. Ściany miały odcień brązu zmieszanego z kremowym. W efekcie przypominało to barwę kawy z odrobiną mleka. Przy oknach ustawione były kanapy i duże stoliki, natomiast na środku małe stoliczki z krzesłami. Na wprost od wejścia był bar. Mimo poru lunch'u nie było, aż tak tłoczno. Podeszłam do chłopaka stojącego przy ladzie. Wysoki blondyn obsługiwał kasę.
 - Co podać? - Zapytał z uśmiechem ukazując białe zęby.
 - Dziękuję, ale ja w sprawie ogłoszenia - wskazałam kciukiem na wiszącą za mną kartkę. -Szukacie kelnerki, prawda? 
 - Tak, zaraz zawołam szefową - chłopak zniknął za drzwiami zaplecza.
          Po chwili wrócił z kobietą w średnim wieku o miłym wyrazie twarze. Miała plakietkę z napisem "Milly". Zresztą podobną dostrzegłam u  blondyna "John". Kobieta odesłała go na zaplecze, a mnie poprosiła do stolika.
 - Witam. Jestem Milly Adams. Jestem właścicielką tej knajpki - przedstawiła się jak na bizneswoman przystało. - Słucham o co chodzi? 
 - Nazywam się Vanessa Martens. Ja przyszłam w sprawie ogłoszenia o pracę. Zauważyłam je w witrynie i pomyślałam, że się zgłoszę. 
 - Ah tak. Jakie ma pani doświadczenie? - Zapytała podpierając brodę o dłoń.
 - Ja pracowałam w Polsce jako kelnerka. Była to praca dorywcza. Nie na pełen etat, ponieważ nie byłam jeszcze pełnoletnia. Teraz już jestem - uśmiechnęłam się dumnie.
 - Dobrze, a więc przyjdź jutro z dokumentami. Potem zobaczymy - oznajmiła Milly.
 - Dziękuję pani.
 - Nie ma za co. Do zobaczenia - odeszła od stolika.
 - Do widzenia - odpowiedziałam wychodząc z budynku. Obejrzałam się jeszcze raz za siebie i zobaczyłam niewielki napis nad drzwiami "Milly's". 
          Wesoła, że udało mi się załatwić to co chciałam, błąkałam się po ulicach Londynu. Nie sądziłam, że pójdzie tak łatwo. Postanowiłam trochę pozwiedzać. Odwiedziłam ważniejsze miejsca, takie jak Pałac Buckingham, Tower Bridge i inne. Jednak na koniec zostawiłam Big Ben'a. Kiedy podeszłam do niego, aby przyjrzeć mu się z bliska zauważyłam chłopaka. Siedział na chodniku oparty o ścianę. Blondyn pochylał się nad gitarą, brzdąkał na niej i pośpiewywał. Jego głos był taki delikatny i cudowny. Usiadłam koło niego. Zamknęłam oczy i wsłuchując się w melodię. Kiwałam się na boki. Kiedy chłopak przestał grać, podniósł głowę i spojrzał na mnie pięknymi, błękitnymi oczyma. To był on. Jego oczy... To jego oczy widziałam we śnie. Zarumieniłam się.
 - Cześć co ty tu robisz? - powiedział...
_______________________________________

No hej. Jak wam się podoba rozdział 3 ? 
Niedługo 4. Zapraszam . <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ = MOBILIZUJESZ 

JMS