piątek, 5 kwietnia 2013

1. Dobra, Vanesso Martens zaczynasz nowe życie


          Obładowana walizkami stanęłam na chodniku. Spojrzałam w górę, aby objąć wzrokiem całą okazałość budynku. Wydawał się ogromny. Miał trzy piętra. Na parterze i dwóch pierwszych znajdowały się mieszkania.  Dokładnie było ich sześć. Natomiast na samej górze był kryty ,oczywiście, basen. Nie mogłam uwierzyć, że od dziś będę tam mieszkać. To było jak spełnienie marzeń. Podczas czternastych urodzin postanowiłam sobie, że kiedy skończę osiemnastkę przeprowadzę się do Londynu. Od tamtego czasy zbierałam każdy grosz. Musiałam rezygnować z wielu rzeczy, aby uwolnić się od rodziny, która została w kraju.  Od najmłodszych lat uczyłam się i coraz bardziej szlifowałam angielski. Jestem teraz z siebie bardzo dumna, ponieważ bezproblemowo się dogadam.  Spojrzałam jeszcze raz na walizki i westchnęłam głośno.
 - Dobra, Vanesso Martens zaczynasz nowe życie – szepnęłam i skierowałam się ku wejściu.
         Powoli weszłam do środka i stanęłam jak wryta. Hol był ozdabiany złotymi elementami, takimi jak świeczniki, czy inne duperele. Na podłodze leżał czerwony dywan. Czy ja dobrze trafiłam? Na końcu holu był mały stolik, przy którym siedziała dziewczyna. Ruda, na oko w moim wieku. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niej.
- Cześć, jestem Vanessa Martens. Dzisiaj miałam się tu wprowadzić. Oto jestem - wyszczerzyłam się do rudej.
- Hej hej, jestem Margaret White. Jestem tu tak jakby recepcjonistką, jeżeli mogę to tak nazwać. Wiem, szef mówił mi, że już dzisiaj przed południem powinnaś już być. Mam dla ciebie klucze – wstała i zabrała ze ściany jeden w dwóch kluczyków i podała mi go.  – Twoje mieszkanie jest na drugim piętrze, a tam jest winda – powiedziała pokazując ręką na lewą stronę.
- Dzięki,  naprawdę wielkie dzięki.
- Nie ma za co i hej… - zatrzymała mnie przed wejściem do windy. – Jak się ogarniesz to przyjdź do mnie poznamy się lepiej.
- Jasne, na pewno wpadnę – zaśmiałam się i pewnie wkroczyłam do małego pomieszczenia razem z walizkami.
             Wcisnęłam guzik i wypuściłam powietrze z płuc. Mam nadzieję, że zrobiłam dobre pierwsze wrażenie – pomyślałam. Zależy mi na opinii innych ludzi, dzięki temu poprawiam w sobie rzeczy i eliminuję cechy, które im się nie podobają. Zawsze miałam taką fobię bycia dla nich idealną. Od czasu kiedy Alexander…
             Nagle winda się otworzyła. Przecież jeszcze nie byłam na drugim piętrze, tylko na pierwszym. W drzwiach ukazał się wysoki chłopak o bujnych, brązowych włosach. Loki opadały mu na czoło, a on miał na twarzy wielki uśmiech. Po chwili zauważył mnie i mina mu zrzedła.
- Eee… - zaczął jąkając się – Cześć, ja nie wiedziałem, że mamy gościa.
- Przepraszam, słucham? – Nie wiedziałam o co mu chodzi. – Ja będę tutaj mieszkać. Dzisiaj się wprowadzam. Mieszkanie 6, piętro 2 – wyszczerzyłam się do loczka.
             Miałam wrażenie, że już go gdzieś widziałam. Tylko gdzie…
- Moja sąsiadko, w takim razie –uśmiechnął się – czy mógłbym wejść do windy?
              Posunęłam trochę walizkę bliżej mnie.
- Jasne, jasne. Wchodź sąsiedzie – zachichotałam. – A tak z innej beczki nazywam się Vanessa Martens – przedstawiłam się i podałam mu rękę.
- Harry Styles – uśmiechnął się do mnie i wziął moją rękę i powoli przycisnął do swoich ust. To było urocze.
- Skąd ja cię kojarzę? Mam wrażenie, że już cię gdzieś widziałam – powiedziałam chłopakowi.
- One Direction… - westchnął ciężko.
- Ten zespół? Kojarzę – poprawiłam walizkę, która chciała się przewrócić. – Należysz do niego?
- No tak jakby – zaśmiał się. – Daj pomogę ci, przecież te walizki są ciężkie.
             Drzwi windy otworzyły się, a chłopak zabrał dwa moje bagaże, tak, że został mi tylko jeden  i torebka. Podszedł do drzwi pokoju i czekał, aż włożę klucz do zamka. Przekręciłam go lekko i popchnęłam brązowe drzwi. Harry wszedł pierwszy, a ja zaraz po nim. 

              Moim oczom ukazała się ogromna przestrzeń. Mieszkanie było już umeblowane w cudownym stylu. Tak nowocześnie. Białe ściany kontrastowały z czernią mebli. Krótki korytarz prowadził do salonu połączonego z kuchnią. Szłam jak w transie. Pochłaniałam każdy szczegół, każdy cal mojego nowego domu.  W salonie była duża biała sofa, a przy niej stał czarny niski stolik, a na ścianie wisiał płaski telewizor. Na ścianach zawieszono półki. Puste półki, które miałam zamiar zapełnić. Jak w transie przeszłam do pokoju. Prowadził do niego jeszcze jeden korytarz. Popchnęłam drzwi i ujrzałam gigantyczne łóżko i wielką szafę z lustrem. W dodatku wszystko wyglądało tak pięknie. Krwistoczerwone  ściany i czarne meble dodawały temu miejscu romantyzmu i pikanterii.  Po dokładnym obchodzie w sypialni, która była idealna udałam się do drugiego pokoju. Był mniejszy. Stało w nim małe łóżko, jednoosobowe, szafa i komoda. Urządzono go w kolorach lata, czyli żółty, pomarańczowy. Wyglądał uroczo. Następnie była łazienka. Popchnęłam drzwi i zobaczyłam ogromną wannę.
             Moje mieszkanie było wręcz cudowne. Wróciłam do Harry ‘ego, który już rozsiadł się na kanapie. Czułam, że będę częściej widywała go w takiej pozycji. Zaśmiałam się cicho, lecz ten najwidoczniej mnie usłyszał.
- I jak ci się podoba mieszkanie? Przyznam, że jak sobie urządzisz, będziesz mieć lepsze ode mnie.
- Jest cudowne! Nawet nie wiesz jak bardzo mi się podoba. I przestań ty i tak pewnie masz full wypas –powiedziałam. – W końcu jesteś światową gwiazdą, co nie? – Zaśmiałam się.
- Ojej, no. Ale wystrój masz lepszy – żachnął się jak małe dziecko.
- Jesteś pewien? – zapytałam chłopaka.
- Tak, a chcesz się przekonać? – Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego mieszkania. Nawet nie zdążyłam zamknąć drzwi.  – Nie martw się Margaret nie wpuszcza nikogo, kto mógłby się do nas wkraść.
                Weszliśmy wspólnie do jego mieszkania. Przyznam, że było duże. Tak jak moje i ładnie urządzone. Jednak nie tak nowocześnie, tylko bardziej po staroświecku. Podobało mi się. Harry zaprosił mnie do kuchni.
- Chcesz coś do picia? Soku, wody… - zaczął wymieniać.
- Może być sok, dziękuję – uśmiechnęłam się do niego i odebrałam od niego szklankę, do której lał świeży sok pomarańczowy.  Wzięłam łyka.
- Więc Vanesso, co cię sprowadza do Londynu? – Powiedział lekko zachrypłym głosem, seksownym głosem.
- W sumie to nie mam określonego celu. To było moje marzenie. Obiecałam sobie, że jak skończę osiemnastkę, to się tutaj przeprowadzę. Muszę poszukać pracy w ciągu najbliższych dni –westchnęłam.
- Nie martw się. Mogę pomóc ci szukać – powiedział i dopił sok do dna. – Skąd jesteś?
- Z Polski – uśmiechnęłam się do niego ukazując wszystkie swoje zęby.
- Tam jeszcze nie byłem – zaśmiał się.
- Wiem, ale masz tam najbardziej oddane directioners…
- Mówisz? – Zapytał podnosząc jedną brew do góry.
- Oczywiście, choć nadal was nie widziały to są  strasznie szczęśliwe, nawet jeśli tylko wypowiecie słowo ‘’hi’’.
- A ty skąd wiesz takie rzeczy co? Przecież jeszcze przed chwilą ledwo mnie kojarzyłaś.
- Mam Twitter ‘a kochany – obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
                Niechcący chłopak szturchnął mnie i wylałam sok prosto na jako koszulkę. Była cała mokra. Brunet jednym zgrabnym ruchem ściągnął białą koszulkę ukazując swój tors. Jego doskonale umięśniony brzuch był wręcz perfekcyjny. Niekontrolowanie przygryzłam dolną wargę. Harry zauważył to, ponieważ zachichotał cicho i podniósł jedną brew do góry. W tej chwili poczułam jak się czerwienię. Automatycznie zasłoniłam się długimi, brązowymi włosami. Nie chciałam, aby Loczek to zauważył. Ten jednak podszedł do mnie i odgarnął moje włosy za ucho.

 - Podobasz mi się jak się rumienisz...
 - Harry... - zaczęłam - ja nie chciałam.
 - Nie martw się to nie twoja wina. 
              Harry był niebezpiecznie blisko. Chciałam go odepchnąć, ale moje działanie przerwał mi dźwięk otwierających się drzwi. Stanął w nich szczupły brunet. Odgarniając swoją grzywkę z czoła gwizdnął.
 - Przepraszam Hazza, że przerywam, ale potrzebujemy cię na dole - powiedział szybko i od razu zamknął drzwi.
 - Ty nic nie ... - próbowałam jeszcze zanim krzyknąć, ale nie zdążyłam. 
 - To był Louis - powiedział. - Przyzwyczajaj się - zaśmiał się czekając na moją reakcję.
             Odwróciłam się na pięcie i prawie wybiegłam z mieszkania bruneta. Byłam wściekła. Nie wiedziałam jednak dlaczego. Może na Louisa, który nam przerwał? Może za ten jego głupi dowcip, którym rozbawił Hazzę? Może właśnie na Harry'ego, że był tak blisko mnie, a ledwo mnie poznał? Jednak nie... Byłam wściekła na siebie. Dlaczego? Obiecałam sobie, że już żaden facet nie będzie mącił mi w głowie. Wszystko przez Alexandra...
________________________________________________


Jak wam się podoba 1 rozdział?
Jakie wrażenia?
Jak myślicie kim jest Alexander?
Piszcie w komentarzach swoje opinie :)
Pamiętajcie
czytasz=komentujesz
komentujesz=mobilizujesz

<3 


JMS 

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział < 3
    Hmm. Alexander to pewnie jakiś dupek z polski, który ją zranił :c

    OdpowiedzUsuń