wtorek, 2 kwietnia 2013

Prolog

         Kolejny raz usłyszałam odgłosy tłukących się naczyń. Szklanki, talerze... Moja mama znowu miała atak. Dowiedziała się, że wyjeżdżam.Chorowała przez całe życie na chorobę dwubiegunową. Raz mogła skakać z radości, ale nawet najmniejsza przeciwność losu, która stawała na jej drodze sprawiała, że natychmiast wpadała w furię. Zazwyczaj nie do okiełznania. W takich momentach dzwoniłam po ojca. Ten natomiast cały swój wolny czas spędza z kolegami pod sklepem monopolowym. Od dłuższego czasu brakuje mi prawdziwej rodziny. To trwa od czasu śmierci mojej siostry, Kornelii.
         Kornelia urodziła się z zespołem Downa. Lekarze dawali jej niewielkie szanse na przeżycie. Pomagałam mamie jak tylko potrafię. Ta jednak rzadko zajmowała się córką. Znaczy do czasu kiedy mała nie wyprowadziła jej z równowagi. Miałam 14 lat, kiedy Kornelka zmarła. Miała wtedy 3 latka. Była taka bezbronna, kiedy leżała w małej białej trumience. Ubrano ją w różową sukienkę z falbankami. Zawsze jej skóra, lekko zaróżowiona prawie zlewała  się z kolorem materiału. Wtedy było jednak inaczej. Widać było silny kontrast. Blada twarz, na której można było zauważyć jeszcze cień uśmiechu. Podejrzewałam wtedy, że była zadowolona. W końcu opuszczała nas, rodzinę, w której jedyną osobą, która naprawdę się nią opiekowała i kochała byłam ja. Wtedy uświadomiłam sobie, że w takim stanie rzeczy nie mogę dłużej trwać.
         W dniu moich urodzin złożyłam sobie obietnicę : Van, jeszcze 4 lata i wyjeżdżasz. Londyn, Londyn będzie twoim celem. Zostaw ich tak, jak oni zostawili małą Nelkę. Po prostu spakuj się i powiedz im, że wyjeżdżasz. To nic, że mama dostanie furii, a tata znowu zatopi "smutki" w alkoholu. Olej ich.
          Dziś był ten dzień, w którym moje życie miało wkroczyć na zupełnie inny tor. Walizki miałam spakowane już od dnia moich osiemnastych urodzin. Czyli dokładnie od tygodnia. W ręce trzymałam bilety. Zamierzałam się pożegnać z rodzicami. Mimo wszystko, kochałam ich. Dzięki nim nie byłoby mnie na świecie. Ojciec akurat wrócił do domu. Był całkiem trzeźwy, jak na niego. Podeszłam do nich. Rozmawiali w kuchni. Uściskałam ich i dałam im buziaka w policzek. Odwdzięczyli mi się tym samym, dodatkowo życząc mi szczęśliwej podróży. Kiedy wychodziłam z domu usłyszałam jak mama krzyczy "Trzymaj się, złotko". Uroniłam jedną łezkę, którą natychmiast wytarłam i weszłam do taksówki, która czekała już na mnie od pięciu minut. Wcześniej spakowałam torby do bagażnika z małą pomocą kierowcy.
           Siedząc w aucie patrzyłam przez okno ostatni raz podziwiając polskie krajobrazy. "Będzie mi brakować tych niezałatanych dziur w asfalcie" - pomyślałam i automatycznie się uśmiechnęłam. Droga na lotnisko w Poznaniu nie była długa. Szybko wyskoczyłam z samochodu, zapłaciłam taksówkarzowi, zabrałam walizki i poszłam w stronę wejścia.
            Lotnisko było duże, lecz zapewne nie, aż tak w porównaniu do innych miast. Odprawa ciągnęła mi się niesamowicie.Miałam jeszcze chwilę czasu, więc po niej usiadłam w kawiarence. Po chwili przyjechał autobus i zabrał pasażerów do miejsca, w którym stał samolot.Udało mi się  w końcu wejść do środka. Zajęłam miejsce mniej więcej na środku pokładu. Oczywiście wybrałam takie przy oknie. Mimo, że to był mój pierwszy lot nie bałam się ani troszeczkę. Kiedy wystartował włożyłam słuchawki do uszu, oparłam się lekko o ścianę i patrzyłam na niebo i gęste białe chmury, które przypominały wyglądem baranki lub poduszki. Przez takie myślenie zasnęłam.
            Obudziła mnie miła stewardessa ubrana w swój uniform. Jak dla mnie wyglądała sztywno, jednak jej uśmiech i wyraz twarzy mówił inaczej.
 - Przepraszam cię, kochana - zaczęła delikatnym głosem. - Powinnaś już się obudzić, ponieważ zaraz lądujemy.
 - Dobrze, proszę pani - odwdzięczyłam się jej uśmiechem.
            Ogarnęłam się trochę i czekałam na lądowanie samolotu.
            Nareszcie wyszłam z "wielkiego ptaka" i wzięłam głęboki wdech. Powietrze było zupełnie inne. Było świeże i takie orzeźwiające. "Więc tak pachnie Londyn tuż po deszczu" - pomyślałam i skierowałam się do postoju taksówek, aby pojechać do domu. Domu, w którym teraz będę mieszkać.
______________________________________________


I jak podoba wam się ?
Niedługo rozdział pierwszy. 
czytasz=komentujesz
komentujesz=mobilizujesz
mobilizujesz=kolejny rozdział
JMS

3 komentarze:

  1. SWIETNIE SIĘ ZAPOWIADA *.* Zapraszam na mojego bloga o Nelly i One Direction . Jesli ci sie spodoba licze ze go zaobserwujesz i zostawisz komentarz .http://i-know-than-he-is-the-only-one.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne! Wspaniałe! Genialne! Awwwsjcduiwe. Nie mogę się doczekać kiedy będzie nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. suuper czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń